dobranoc



zrobię ci żart, naprzeklinam w kołysance. będzie w niej dużo o wypadających zębach i windach, które mieszają piętra. grzeczne jasnowłose dzieci w trzeciej zwrotce pociągną cię za uszy. w refrenie przejadę palcem od twojej powieki aż po obojczyk zostawiając smutną czarną i brzydką kreskę z tuszu. przyśnisz w fazie rem swoje oczy od spodu, próbujące się otworzyć bez skutku. będą przezroczyste jak śniadaniowy papier i fioletowe jak moje marmurkowe dłonie latem.
a przecież tyle już razy próbowałam cię uśpić, uciszyć. zakneblować cię, wrzucić do studni, przełączyć na profil dyskretny. zostawić cię w lesie, zgubić w tłumie, przestać oglądać się przez ramię. przestać skręcać z włóczki ten sznur.

Comments

Post a Comment