kosmici


te wszystkie domy wokół których narosło miasto: skrzypiące furtki porośnięte bluszczem, chłód klatek schodowych, klasy rozrysowane białą kredą na podjazdach, rowery puszczone wolno na trawniki. strefa intymna. patrzę tylko ale miałabym ochotę wsunąć stopę pod ogrodzenie, naruszyć prywatność. zerwać garść trawy należącej do tamtej strony, zagarnąć garść żwiru. czy byłoby tak jak z kamykiem przyniesionym z cmentarza? "nie przynosi się do domu takich rzeczy!" mieliście rację, dziecku nie powinni śnić się zmarli. więc może wejdźmy i połóżmy się w tej trawie. ugnijmy tylko źdźbła i odlećmy jak kosmici. ślady każdej nocy będą coraz wyraźniejsze. może w końcu tubylcy opatrzą się z nami. zaczną wymijać twoje szeroko rozłożone ręce, biedronki paznokci i moje rozsypane włosy. obrysują nas jedynie kredą dla lepszego rozpoznania sytuacji.

powiem ci jak jest: siedzę w pokoju i nie wierzę własnym oczom. każda czynność wydłuża się dziś o kilka minut i ślady tych opóźnień wiszą w powietrzu w postaci białych smug. tak, widać to wyraźnie. myślenie o tobie osiadło jak drobny pył na wszystkich przedmiotach: na grzbietach książek, na trzech zegarach, których już ze sobą nie pogodzę, na parapetach, na mojej pościeli. rozdmuchuję to wszystko jak pole mniszków lekarskich, czekam na więcej ciebie w moich włosach.

'jest takie miejsce gdzie całkiem pięknie traci się czas'

weź się czasie!


Comments

Post a Comment