poza bańką



zet dwa przecinający skrzyżowanie marszałków wyglądał osobliwie. miał szyby pokreślone hieroglifami niejednoznacznych wzorów, które można dostrzec tylko pod światło i przemykał, pusty od środka, niczym tramwaj widmo. świat poza bańką się wyjaskrawił. odczuwam jaskrawość i otępienie w tej samej sekundzie. są pełnią. jest niebo jak miąższ zużytej gąbki i jest ziemia jak suche kartoflisko. zimny piach wsypuje się do tenisówek i oblepia mokrą skórę stóp. ja, to przepołowiona nierówno czereśnia, skrzecząca pod nożem chropowatą pestką. ja, to wypatroszone ciałko chudej, błyszczącej ryby, wciąż jeszcze przepełnione drgawkami ogona, który pamięta nurt. ja, to zgarbiony ptak-nielot o długiej szyi, wpatrzony w przesuwającą się po niebie, nieosiągalną zdobycz.

ty, to mój plan na tysiąc najbliższych lat.

a 100 wpisów na 2013 to nie był jakiś tam plan. się złożyło.

Comments

Post a Comment