uprowadzenie trzepaków





wyświetlili odjazdy. czarna tablica jak to domino,
które nigdy nie służyło do gry polegającej
na liczeniu białych kropek. to nawet ten sam dźwięk:
słodkawy u podstawy, podobny do zgrzytania
zębów o trzeciej nad ranem. co nam pozostaje?
musimy odjechać. trzepaki wyniesiono cichcem, upchnięto w pawlaczach
(pewną trudność musiało sprawiać
manewrowanie bryłami betonu podczas uprowadzeń).
nie wiadomo w czyich mieszkaniach przetrzymuje się dziś
te wszystkie rury wciąż ciepłe od naszych dłoni,
wyślizgane z zieleni,
i czy warto czekać co rano aż z miejsc po siniakach
popłynie święta krew. mówię, że w suwałkach
pewnie nic nie ma, prócz czterech na minusie.
jakie to kuszące i krótkowzroczne, słuszne i zbawienne.

ostatecznie pojedziemy donikąd przez warszawę.

Comments

  1. Niewątpliwy symbol najlepszych czasów :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. zapach metalu na rozgrzanych od fikołków dłoniach :)

      Delete
  2. zachwycający minimalizm u Ciebie i słowa, i świetne kadry...

    ReplyDelete
  3. Replies
    1. widok, który niepokoił. mi też jest do niej najbliżej.

      Delete
  4. Trzepaki w pawlaczach kojarzą mi się z odkurzaczami. Specjalnie tak napisałaś, prawda? :) Poruszyłaś we mnie pokłady wspomnień, aż kurz się uniósł. Trzepnęłaś mnie jak stary dywan. Teraz patrzę na ręce i dziwię się, że nie ma śladów. Dorosłość zagoiła siniaki, otarcia i strzepnęła spódnicę...

    ReplyDelete
    Replies
    1. nie myślałam o odkurzaczach, ale od teraz już będę. masz wspaniałą wyobraźnię! a ślady-może przyjdzie taki czas, taka aura, takie światło, że będzie je lepiej widać? niech kurz opadnie.

      ściskam

      Delete
  5. Są na obrzeżach miast wielkie magazyny z trzepakami,
    Są sale pełne gumy do żucia i oranzady z krahla.
    Wszystko tam mają.
    Ludzie myślą, że to magazyny biedronkowe, no bo skąd mogliby wiedzieć, że nie.
    Czekam, może droga przyjdzie po mnie, jak nie, to zostaję.
    Wspaniałe słowoobrazy! Dobrze mi.

    ReplyDelete
    Replies
    1. można by pojechać tam nocą tylko po to, żeby naoglądać się wszystkiego przez dziurę w falistej blasze, nabrać pewności o istnieniu minionego i wrócić pod wiatr (a wiatr wciąż jeszcze chłodny). przychodzę i przynoszę koniec drogi. jak koniec wstążki.

      Delete
  6. świetne zdjęcia, niezwykłe...

    donikąd przez Warszawę!

    ReplyDelete
    Replies
    1. łódzki dworzec oferował dokładnie taką podróż :)

      Delete
  7. pięknie słowa składasz, pięknie zdjęcia dokładasz...
    tak doskonale opisałaś grozę wojny u mnie, w komentarzu... dałaś do myślenia, znów właściwie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. sięgnij po Aleksijewicz, ja tylko powtarzam za nią :)

      Delete
  8. ładne to, bardzo.
    nostalgiczne wspomnienie dzieciństwa spędzanego na trzepakach.
    świat widziany oczami dziecka... które dorosło...

    ReplyDelete
    Replies
    1. jeszcze nie dorosło do końca, ale... tak, ma w sobie świadomość zmian

      Delete
  9. a jak zechcą uciec? czy będą biegły na oślep na chwiejnych nogach? zapewne rozbiją asfalt na miazgę betonowymi kopytami.

    ReplyDelete
    Replies
    1. chciałabym zobaczyć galopujące trzepaki. ale one, zdaje się, stosują tę niezauważalną ucieczkę-"rok po roku-cal"

      Delete
  10. Przez cały tydzień ich szukała. Myślałam ,że niema ani jednego i nawet nie zauważyłam kiedy zniknęły. A tu bach jeden stoi pod domem. Samotny, bo wszystkie dzieci z okolicy dorosły a dawne mamy, teraz babcie nie maja siły trzepać dywanów.
    Lubię gdy zainspirowana przez coś/ lub kogoś przez chwile inaczej oglądam świat. Dzięki

    ReplyDelete
    Replies
    1. pochowały się, prawda? smutny, ginący gatunek. zresztą tak jak dywany.
      ciekawa jestem jak wyglądałoby trzepakowe dzieciństwo wyjęte spod twojego pędzla. ja widzę je na szaro-zielono (z żółtymi plamkami, takimi jak te spod powiek, od zbyt długiego patrzenia w słońce)

      Delete
    2. Tez byłam ciekawa i potraktowałam powyższy komentarz jako wyzwania/inspirację. Zapraszam na mojego bloga http://nieskonczonyobraz.blogspot.com/2014/04/trwanie-trzepakow.html

      Delete
  11. O tak, ostatnie zdjęcie przyciąga swoim niepokojem, aż rodzi się pragnienie ażeby stało się rzeczywistością tu i teraz. Donikąd wzywa, lecz całkiem krakowskie... Może kiedyś łódzkie, warszawskie..?

    ReplyDelete
    Replies
    1. to najmniejszy park, jaki znam. łódzki. białe ławki i przypis do nich, w przypisie niepokój. wszystko, co niedookreślone zawsze zuchwale kusi. dlatego "donikąd" z geograficznym epitetem chyba jednak trochę blednie.

      gdzie jest twoje "nigdzie"?

      Delete
  12. Moje nigdzie? Tam gdzie tramwaj mnie zaniesie, tam gdzie biegną rzędy szyn, żelazne drogi. Wiele jest tych "nigdzie"...

    ReplyDelete
    Replies
    1. lubię jak niosą mnie tramwaje. każde miasto mogłoby mnie nieść tramwajami do "nigdzie"

      Delete
    2. Pociągi są również magiczne, groza stali, żelaza, siła pędu i wolność...

      Delete
    3. i torowe zakręty, które czuć pod plecami. i włosy przez pociągowe okno. pojechałabym gdzieś...

      Delete
  13. chaotycznie się witam.
    i przybywam chaotycznie przez Warszawę.
    uprowadził mnie jeden trzepak. z widokiem na zachód.
    było pięknie.
    las też oddycha. powyżej.
    zbieraj okruchy przedwiośnia. a potem lata.
    odkładaj. na kiedykolwiek.

    ReplyDelete
    Replies
    1. piękna opowieść równoległa. oddychajmy z lasem.

      Delete
    2. z przypadku. i z chaosu.

      oddychajmy
      niech las będzie z nami.

      Delete
  14. oh te Twoje zdjęcia zachwycają wciąż

    ReplyDelete

Post a Comment