winda i gumy do żucia



























pamiętam drewnianą windę, której odpadła kiedyś cienka listwa przy drzwiach. to była winda z tych wind, w których zaplanowano wąskie szybki w metalowych drzwiach. drzwi oznaczano numerami pięter i można było liczyć na jakiś tam porządek jazdy [dnia, tygodnia, świata]. teraz windy są już inne i jedzie się bez możliwości robienia różnych głupstw. niemożliwą jest na przykład zabawa w biegnące palce olimpijczyka, albo w 'kto pierwszy położy łapę na parzystej'. ale to historia z bocznicy, skupmy się na listwie. 
dziurę po niej, bardzo powoli, z roku na rok, wypełniały gumy do żucia w przeróżnych pastelowych kolorach. zielone, różowe, cieliste... na moim osiedlu gołębie nie traciły życia przez uduszenie po lekkomyślnym połknięciu gumy porzuconej na chodniku. tutaj chodniki były wolne od gum, cały wyżuty nadmiar lądował w windzie. wszyscy mówili, że takich gum z czyichś gęb, z zakamarków czyichś plomb i dziąseł, z różowych obcych podniebień, należy się brzydzić. w zasadzie to bardzo logiczne i racjonalnie jestem w stanie przytaknąć, kiwać głową, mówić: "taaaak, tak, no przecież" a jednak wtedy, w tych podróżach w dół, wysyłałam na zwiady jedną dłoń w stronę brakującej listwy. i ta dłoń badała wszystkie góry i doliny, szczeliny i wypukłości kolorowych gum. sprawdzała czy przyssały się już tak mocno, że nie można ich odkleić, czy może jednak którąś uda mi się ze sobą zabrać. nie wiem co bym z nią później zrobiła, co chciałam zrobić. raczej nie chodziło o konsumpcję. znaczenie miał chyba sam fakt posiadania pastelowego koloru w kieszeni-jak kamienia albo szklanej kulki z barwnym jęzorem w środku.
windą podróżowałam później wielokrotnie przez złe sny. działała na moją niekorzyść, mieszała piętra, wysadzała na pozornie znajomym, ale słyszałam za plecami jej chichot mówiący: "oj głupia jesteś, głupiutka. i nie nadążasz". budziłam się pod mieszkaniami obcych ludzi, którzy uchylają drzwi na dwa centymetry. miałam ochotę obracać w palcach pastelową gumę do żucia z czyjejś gęby, ale nie było jej w kieszeni.

Comments

  1. ciekawe, jak długo bio-degraduje się guma do żucia. i czy w ogóle.
    ta z windy żyć będzie wiecznie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. jak pomyślę ile wyplutych gum plącze się w ziemi... niech się jednak bio-degradują może. lepiej do windy, przykleić i cześć! (pracując na nowe dziecięce odkrycia)

      Delete
  2. Jednym ze składników gumy do żucia jest aspartam i oprócz gumy donald w dzieciństwie nigdy później żadnej nie używałam... mam taką manię w sobie, nie znoszę żyjących głów, panie z odsłoniętym górnym dziąsłem, okropność. W mojej pracy panowie bardzo brzydko wyrażają się o takich kobietach. Chodniki wyklejone gumami, salceson...

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja mam na sumieniu jeszcze turbo i te kolorowe kulki wyciskane z długaśnej listwy :)

      Delete
    2. żujących głów* pamiętam te kulki, wymieniałam je na papierosy, hehe też rakotwórcze :)

      Delete
  3. Zazdroszczę teraz Ci tej windy. U mnie była tylko klatka schodowa i jedno piętro.

    ReplyDelete

Post a Comment