dlaczego nie jem porzeczek
sieć dróg powrotnych. byłam już w muzeum wypchanych zwierząt. otworzono je w tym
miasteczku, które bardzo często obleka twarze i włosy słoną, woskową warstwą
mgły i małych owadów. wbiegłam w zapach potu i tanich dezodorantów w spreju,
zawieszany na kilka minut w szatniach szkoły sportowej. przypomniałam sobie, że
porzeczki zawsze pachniały trupem, że pachną tak od początku początków i
wyprzedzają każdą myśl ewy tabor, bez względu na to jak bardzo chce ona uważać
malinowe nitki na obranych jabłkach za swoje własne.
Muzeum wypchanych zwierząt. Muzeum ludzi z wosku. Tłumy, które oglądają trupy, które pachną porzeczką. Zastanawiający zapach tych porzeczek i owo skojarzenie...
ReplyDeletehttp://nieprzewidywalnyblog.blogspot.com/
coś się czai ten zapach, wypełnia szczeliny w podłodze, a przecież lipiec nigdy nie był miesiącem na defetyzm. widocznie coś się zmienia. jakieś panoszenie się ciemności w kalendarzu.
Deletepamiętam, jak zrywałam porzeczki niezdarnymi paluchami pięciolatki ujawniając światu, że od środka każdy koralik jest biały. czarny, ale biały. białe czarne porzeczki. wtedy jakiś podszept dowcipnej ciotki wlazł do mojego małego ucha i już tam został. w jej słowach był trupi zapach porzeczek. teraz czytam joannę bator i wszystko do mnie wraca. biel, czerń i cmentarna woń. a po drodze mnóstwo przypomnień o tym, że trupich miejsc jest więcej.
Po Twoich literach płynie się, nie czyta, płynie.
DeleteChyba teraz można dziękować owej ciotce. Z perspektywy lat...
I komentarz, który niechcący usunęłam u siebie.
czy jak trup to nie wiem. mnie brzydzą te ich kulki.
ReplyDeletemy z Joanną Bator to wiemy, serio.
Deletejeju... na takie skojarzenie zapachowe nie wpadłam...
ReplyDeleteja lubię, najbardziej te czerwone, a czarne to kompot...
kompot chyba trochę rozcieńcza śmiertelność. czerwone nie mają jej wcale.
DeleteSkojarzenie niesamowite. Czytałam jednak wyjaśnienie i nie dziwię się. Mnie porzeczki kojarzą się ze słońcem i latem dzieciństwa. U nas nie widuję, kupić nie można. W przyszłym roku zasadzę (albo jesienią) czerwone.
ReplyDeletepozdrawiam :)
to takie podwójne wspomnienie: z jednej strony pulsujące od upału lato, starte kolana, piach za paznokciami a z drugiej krzewy porzeczkowe pachnące na odległość, niepokojąco-hipnotyzujące. dzieciństwo chyba nigdy nie ma jednej strony. mi zostawiło słodko-gorzki smak na języku.
DeleteTak jak napisałaś - trupich miejsc jest więcej. I niekoniecznie muszą być związane ze śmiercią.
ReplyDeleteNajgorsze są te bez życia. Pozbawione życia od początku. Tam jest najsmutniej.
smutno, że aż trzeba wściubić nos i sprawdzić jak pachnie.
DeleteTrupem? Ciekawe skojarzenie, nigdy nie przyszło mi do głowy :p
ReplyDeletepowąchaj dokładniej! :) mam nadzieję, że nie popsułam ci jakichś lepszych porzeczkowych wspomnień.
Delete