To czas dzieciństwa. Naszego albo naszych dzieci. Moje zaczynają wyjeżdżać. Dzisiaj córka. Daleko. Jeszcze mam nadzieję, że powróci na chwilę, na jeden dzień. Syn pojutrze. Wiem, że będzie jeszcze wracał...
Twój tytuł mantruje we mnie. Żyję ostatnio w intensywnym czasie przeszłym powracającym. Wiem, że go zniekształcam i wraca do siebie już zmieniony, ale nie mam na to rady. Zawsze mogę powiedzieć, ze to przecież ubogacanie, a nie psucie :) Pierwsze i trzecie zdjęcie są takie bliskie sobie, bardzo w nich czuję cz.p.p. Są piękne. A drugie skojarzyło mi się z oglądanymi ostatnio filiżankami, które postawione na wypolerowanej powierzchni, "rzucały" na nią namalowany (na filiżance) obraz i tworzyły się wokół, rozrastały się nowe światy. A cóż to za pokręcone zdanie! Pozdrawiam pięknie!
przypomniałaś mi szklanki przechowujące kolor fioletowy w popołudniowej, letniej herbacie. nie umiałam pojąć skąd on się tam brał, w tych wszystkich brązach i żółcieniach. być może teraz je popsułam i zniekształciłam, ale co mi tam! we mnie też jest więcej powrotów niż wybiegania w przyszłość.
genialne cienie na drugim... :)
ReplyDeleteakurat nie moje, autorka docenia, że docenione :):)
Deleteczas przeszły powracający, utkwił gdzieś pomiędzy teraz a kiedyś?
ReplyDeleteincydentalnie należy do teraz. przypadłość, która chyba zostanie mi na zawsze.
DeleteTo czas dzieciństwa. Naszego albo naszych dzieci. Moje zaczynają wyjeżdżać. Dzisiaj córka. Daleko. Jeszcze mam nadzieję, że powróci na chwilę, na jeden dzień. Syn pojutrze. Wiem, że będzie jeszcze wracał...
ReplyDeletejestem takim powracającym dzieckiem. rozczula mnie każde jabłko upychane do kieszeni na drogę, chociaż nie odjeżdżam nigdy daleko.
Deleteoj, kiedy to było? ;)
ReplyDeleteniby niedawno a już się nieco rozmyło...
Deleteo jakie piękne światłocienie!
ReplyDeleteja też je lubię!
DeleteTwój tytuł mantruje we mnie. Żyję ostatnio w intensywnym czasie przeszłym powracającym. Wiem, że go zniekształcam i wraca do siebie już zmieniony, ale nie mam na to rady. Zawsze mogę powiedzieć, ze to przecież ubogacanie, a nie psucie :)
ReplyDeletePierwsze i trzecie zdjęcie są takie bliskie sobie, bardzo w nich czuję cz.p.p. Są piękne.
A drugie skojarzyło mi się z oglądanymi ostatnio filiżankami, które postawione na wypolerowanej powierzchni, "rzucały" na nią namalowany (na filiżance) obraz i tworzyły się wokół, rozrastały się nowe światy. A cóż to za pokręcone zdanie!
Pozdrawiam pięknie!
przypomniałaś mi szklanki przechowujące kolor fioletowy w popołudniowej, letniej herbacie. nie umiałam pojąć skąd on się tam brał, w tych wszystkich brązach i żółcieniach. być może teraz je popsułam i zniekształciłam, ale co mi tam! we mnie też jest więcej powrotów niż wybiegania w przyszłość.
Delete