w stronę rzeki




kolejna w życiu odwilż i wciąż nie wiadomo
jak daleko posunie się topnienie,
czy ocaleją bryły miast: punktowce, szkoły, posągi,
szczególnie te wykute z najbielszych kamieni

może to bez znaczenia, wszystko z czasem szarzeje:
śnieg z wierzchu i z brzegu ulic, suknie ślubne na strychach,
zęby, papier i skóra poprzecierana na łokciach,
oddech jak rybi pęcherz wypluty pod łapy kotom

któregoś dnia znajdziemy słowa zebrane w pęczek
i przewiązane niedbale rozdwajającym się sznurkiem:
"już tylko tak i już zawsze tyle", słabnący puls na przegubach
ostatnia odwilż przyjdzie od stóp, powiedzie nas w stronę rzeki

Comments

  1. Replies
    1. dawno mnie tu nie było. i nadal nie ma. to chyba właśnie z niedoboru muszenia.

      Delete
  2. Replies
    1. teraz oglądam się przez ramię na styczeń i myślę sobie, że odwilż to jednak pikuś.

      Delete
  3. oddaję część siebie Twojej poezji

    ReplyDelete
    Replies
    1. zaopiekujemy się tą częścią troskliwie, ja i słowa.

      Delete
  4. "wszystko z czasem szarzeje"...
    ano, że ta powiem lakonicznie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. bo co można zrobić innego oprócz tego, że przytaknąć. ano właśnie.

      Delete

Post a Comment