kort
za czteropiętrowcem znów nakryli kort
a ja przeoczyłam moment dęciaw brzuchaty namiot, siny i gładki jak buk,
gnijący po cichu od pępka
mogę Ci przysiąc, że krążyłam po trasach
wydeptanych przez babkę w tureckim dywanie,
zamierałam w martwej strefie za firanką,
ale to wszystko zdało się na nic
zmylił mnie październik ciężki od wilgoci -
pluszak wyprany z kurzu, wieszany za uszy.
siatka rdzewiała równo po północnej stronie
i nie groziły nam jeszcze żadne nagłe mrozy
tę słoniową skórę musieli stawiać nocą
ukryci w metalicznym szemraniu grzejnika
jeszcze dziś na sinej granicy kortu
można było znaleźć strzępy grubych nitek
musimy przywyknąć do nowych snów, widoków,
a w nieszczelne okna poupychać waty
nie wpuszczać do gardeł tej miękkiej szarości
płynącej osiedlem w porze pierwszych świateł
pod namiotem kortu cicho robią śmierć
i chcą wszystko skończyć przed zimą
nad parowaniem herbat obstawiamy czasem
o ile lat się pomylą
Ania zrobiła zdjęcia kortu a ja przypomniałam sobie, że mijałam podobny przez 3 lata jeżdżenia autobusem, którym teraz nie mam już po co jeździć. to była regularnie spóźniająca się linia o bardzo długiej trasie więc miałam dużo czasu, żeby zastanawiać się nad kortem. postanowiłam wtedy, że coś o nim napiszę. nie napisałam, aż do teraz.
dzięki, Aniu.
ej, obrazy, o których zapomniałam: dużo was tam jeszcze jest w mojej głowie?
Napisałam komentarz w pociągu, długi, ale mi się skasował...
ReplyDeleteZa to wracając dziś po ciemku z pociągu patrzyłam na kort i pomyślałam, że jest wielki brudny kinkiet, który ktoś położył przez pomyłkę na ziemi...
Piękny wiersz.
myślę, że to ci spod kortu zamieszali w czasie i przestrzeni żeby komentarz zniknął i żeby nie zdradził za dużo.
DeleteCzy robią śmierć w świetle jarzeniówek? Tak "ich" zobaczyłam, ale pewnie mogą robić wszędzie gdzie chcą.
ReplyDeleteNajgorzej jak się samemu sobie robi ...
Bardzo piękny wiersz.
jarzeniówki są tu tak oczywiste, że nie dziwi mnie w ogóle, że je widzisz! (:
Delete