przypomniałam sobie jaką konsystencję ma nocna leśna ciemność,
która wlewa się na piętro przez okna. a w oknach
jeszcze trzeszczą na ciemnym wietrze wyschnięte owady z lata
te neonowo zielone, które wraz z życiem tracą kolor, ale w zamian
zyskują wyjątkową kruchość
dobrze powiedziane!
ReplyDeletesama zamieniłabym kolor na kruchość. coraz bardziej się przekonuję, że łagodnienie to jedyny sposób, żeby to, co cenne przetrwało.
DeleteMoże tak. A może to taka faza.
ReplyDeleteto możliwe. bo pamiętam, że przecież całkiem przed chwilą myślałam inaczej. do sinusoidy postaw idzie się przyzwyczaić.
DeleteHmm, dla mnie łagodność jest związana z siłą i równowagą. Prawdziwa łagodność jest bezpieczna dla łagodnego i doświadczających jej.
ReplyDeleteKruchość jest niebezpieczna dla obu stron. Boję się kruchych.
Nocna ciemność, tak gęsta aż lepka, jest cudowna. Tęsknię za nią w czerwcu, gdy niebo nie czernieje w ogóle.
Bardzo na mnie działa pierwsze zdjęcie i to z mężczyzną.
mam w głowie to rozróżnienie, jest słuszne. rzeczywiście trzeba mieć siłę, żeby złagodnieć na krawędziach i żyć z tą łągodnością.
Deletea gęsta ciemność jest dla mnie niemożliwa bez wyjazdów, ucieczek, dlatego tak lubię sobie przypomnieć, zanurzać w nią palce
chciałabym być zawsze łagodna, byłabym spokojniejsza
ReplyDeletechyba, że akurat świat obszedłby się z taką łagodnością bardzo... niełagodnie. wtedy trudniej o spokój, ale zdaje się, że mimo wszystko warto próbować.
DeleteFajne zdjęcia
ReplyDeleteto fajnie
Delete