siedlisko

























 

















przypomniałam sobie jaką konsystencję ma nocna leśna ciemność,
która wlewa się na piętro przez okna. a w oknach
jeszcze trzeszczą na ciemnym wietrze wyschnięte owady z lata
te neonowo zielone, które wraz z życiem tracą kolor, ale w zamian
zyskują wyjątkową kruchość

Comments

  1. Replies
    1. sama zamieniłabym kolor na kruchość. coraz bardziej się przekonuję, że łagodnienie to jedyny sposób, żeby to, co cenne przetrwało.

      Delete
  2. Może tak. A może to taka faza.

    ReplyDelete
    Replies
    1. to możliwe. bo pamiętam, że przecież całkiem przed chwilą myślałam inaczej. do sinusoidy postaw idzie się przyzwyczaić.

      Delete
  3. Hmm, dla mnie łagodność jest związana z siłą i równowagą. Prawdziwa łagodność jest bezpieczna dla łagodnego i doświadczających jej.
    Kruchość jest niebezpieczna dla obu stron. Boję się kruchych.
    Nocna ciemność, tak gęsta aż lepka, jest cudowna. Tęsknię za nią w czerwcu, gdy niebo nie czernieje w ogóle.
    Bardzo na mnie działa pierwsze zdjęcie i to z mężczyzną.

    ReplyDelete
    Replies
    1. mam w głowie to rozróżnienie, jest słuszne. rzeczywiście trzeba mieć siłę, żeby złagodnieć na krawędziach i żyć z tą łągodnością.
      a gęsta ciemność jest dla mnie niemożliwa bez wyjazdów, ucieczek, dlatego tak lubię sobie przypomnieć, zanurzać w nią palce

      Delete
  4. chciałabym być zawsze łagodna, byłabym spokojniejsza

    ReplyDelete
    Replies
    1. chyba, że akurat świat obszedłby się z taką łagodnością bardzo... niełagodnie. wtedy trudniej o spokój, ale zdaje się, że mimo wszystko warto próbować.

      Delete

Post a Comment