pieszo





na dole kradną nam rower: to nic, odjadą z burzą,
przez miasto mokre jak ryba przemkną na cienkiej lince
ciągnięci jak na piorunie, ktoś nagle zakręci deszcz,
ptak się wykąpie w kałuży, kreda spłynie w dół ulic
będzie to jeden z tych czerwców, co szybko zedrze nam buty,
kolana, dżinsy na szwach i folie z cienkich mentoli.
te wszystkie ważne trasy ktoś w końcu przejedzie za nas,
przez upał, lepkość, chłód nocy,
przez szkło, kamienie i błoto.

Comments