zatoka



są gdzieś miejsca o lepszych podwórkach, skały bez skaz,
w zatoce sklepionej jak kościół po cichu pływają ryby
z gatunku Balitoridae. poniżej poziomu wody
leżą kamienie czyste od ich pracy, pokryte
tylko glazurą słońca lanego przez gazik fal.
nigdy nas tam nie było, więc pomyśl dużą łódkę,
pomnóż ją przez dwa i przyłóż do ryby:
wciąż będzie mniejsza. gdzieś są kamienice
o jasnych oficynach, ułożone starannie
wokół ośmiokątów. każdy kąt to kryjówka porośnięta bzem,
ktoś się tam bawił w chowanego i po prostu przepadł.
szukano go później po korzeniach, w studzienkach,
słano za nim chrząszcze, by pukały w szyby,
liczono do dziesięciu, miał się znaleźć na "szukam",
ale był już daleko, bardzo dobrze wiedział,
że stąd, gdzie jesteśmy droga wiedzie dalej:
do wychylonych z wody nakrapianych ryb,
które można głaskać pod łuskę

Comments