dobosz

ej, co ty na to, że śnił mi się dzisiaj
wielki, pękaty bęben i że tak od razu
umiałam na nim grać. że mój pierwszy dotyk
poruszył wielkie ciała żółwi, rekinów i małp
wyrytych w drewnie grubą kreską. co ty
na to że jeżdżę z tym bębnem po świecie,
piszę miłosny list, że grywam po rynkach,
tawernach, mieszkaniach i są to zwykle
piosenki bez słońc. ty na to nic, bo przecież
do ciebie jest ten list, i ten bęben,
i ta ja, dość dziwna, bo pachnąca na raz
błotem i kadzidłem. ej, co ty na to:
byłam dziś w twoim mieście, a tam akurat
wielki festyn na cześć lata, popcorn i wata,
pieski z pluszu, karuzele; dotknęłam już chyba
niezliczonej ilości cudzych ramion i żadne
nie były twoimi. jeszcze gram w filmie, idę
przez tłum a tempo zwalnia, mija czas nim mrugnę,
zanim przebrzmi refren piosenki o tym,
że w sekretnym świecie wolno nam wszystko. ej,
czy ty myślisz, że takim "wszystkim"
można się karmić dłużej niż dzień?



Comments

Post a Comment