salka

Ruben Wittich

a gdyby tak trzymać cię o chlebie i słońcu 
w salce u rusycystów, w echu kilku słów
o śpiewnych zgłoskach. gdyby cię tam karmić
zaśniedziałym złotem, a twoje legowisko
wyznaczyć pod ścienną gazetką. liczyć do czterech,
bo na tyle części rozpada się tu światło
podchodząc pod szyby pełne lejków. popatrz,
wpisuję w to równanie twoje nagie plecy,
brzydką bliznę po ospie akurat tam, 
gdzie siedzi pierwsza mucha troszcząc się o skarb:
kryształ z cukierniczki. nie wszystko nam tu wolno
i już teraz możesz to wiedzieć. nie dotkniemy sufitu
z zimnego lastryko, to nie szatnia za kratą
w szkole na elsnera, lecz tutaj także
ściągam ci z włosów frotkę, która pachnie pośpiechem,
mam lepkie ręce, przeczucie końca lata, bardzo dużo śnię
o topielcach ratowanych w ostatniej sekundzie,
o gubieniu drogi wśród bloków. gdybyś przyszła,
dałabym ci jeść i miłość w kształcie ziaren
nie do końca dojrzałego słonecznika.

Comments