czarne włosy pszczół
gładzenie spódnic matek zaczęło nas nudzić.
odstawiliśmy mleczne cukierki, zęby przebiły poduszkę.
był to dzień, w którym osy stały się nerwowe, weszły cichcem
do wnętrz słodkich bułek. „chcą być zjadane – mówiłaś –
kolonizować nam błony, zająć miejsce z widokiem na krew”.
nikt nie wyleczy pąsowej kobiety – na rowie żółtym od suszy
urósł jeden liść babki, znacznie za mały na to,
by przykryć sobą to zmęczone ciało. całe szczęście, mówisz,
że mamy wprawę w żywieniu się serem, że włosy
umiemy uklepać w hełm. są takie tygodnie,
gdy nasze stopy to szorstkość, a głos
porzuca pieczę nitki jak balonik z helem. czasem
dzielimy pokój z czerwonym neonem. to miasto
bierzemy w źrenice jak krople i nigdzie już raczej
nie możemy uciec przed tą lepką mgłą zdjętą kalką
z czarnych i miękkich włosów pszczół
Ja nie wiem, czy Ty piszesz, o tym o czym ja myślę, kiedy to czytam, czy o czymś zupełnie innym...
ReplyDeletezdaje się, że o wszystkim, o czym pomyślisz kiedy tu "ze mną" siedzisz i jeszcze o tym, co nigdy nie przyjdzie ci do głowy. gdzie cię zabierają czarne włosy pszczół?
DeleteHmm, chyba do wielkiego ogrodu w naszym dawnym domu. Jesienią rosły tam makówki, a w oddali były ule i brzęczenie pszczół...
ReplyDelete