wata i kroton


jak długo rośnie drzewo? to zależy, to różnie. ale raczej braknie ci palców u dłoni i stóp, żeby policzyć. na przykład taki dąb. dąb jest drzewem długowiecznym, a jego młodość kończy się w wieku 120 lat. jesion, pod który zawsze chodziło się na koc z kompotem w szklance z cienkiego szkła, rośnie dość szybko. zdarzają się nawet czterystuletnie jesiony, ale nie wiem jak wiele widział już ten nasz, oprócz moich zdzieranych na szlace kolan, twoich pierwszych kroków, oprócz światła rzeźbiącego piegi największego z kamieni leżących obok rowu. brzozy na kołyski dla niemowląt rzadko przekraczają dwusetkę. myślę, że wycieńcza je znacznie konieczność odganiania duchów po północnych stronach grobów.
przedzieram się przez poranny przymrozek zagarniający dla siebie drobne, wciąż zielone, liście koniczyny. prawie ich nie zauważam, prawie przechodzę mimo niezgrabnych, groteskowych konstrukcji podtrzymujących pnie cienkie jak tulipanowe łodygi. równo przycięte deseczki w kolorze wnętrza drzew, straż przednia tego, co póki co chwieje się na najmniejszym wietrze. rachityczne, wiotkie, uległe. dwa rządki małych drzew wzdłuż torowiska. przystaję i przyglądam się. widzę letni, być może sierpniowy dzień w moim mieście. słońce już trochę daje odetchnąć ale jest ta godzina, w której wciąż potrafi wedrzeć się pod powieki milionem pulsujących, jasnych plamek. widzę tramwaj linii numer 3 wjeżdżający w cień wysokich drzew i ruchliwe cętki światła w kasztanowych włosach jakiejś uśmiechniętej do słońca kobiety. żałuję, że to nie będę ja. liczysz na palcach do dziesięciu. tulipanowy pień powoli nabiera słoi.
 
[dzisiaj na wólczańskiej zajrzałam w okna uszczelnione watą i nagle znalazłam się przy parapecie usianym drzazgami, na którym stał barwny, trujący kroton]

Comments