majówka
tej nocy jadą przez miasto
prędkie samochody na obcych rejestracjach. jakieś egzotyczne
SMY, ciekawe
czy to daleko. czy daleko.
plujemy na krawężnik i śledzimy uważnie
ich nagłe wizyty. nie rozpoznałam nikogo
ale to pewnie czyjaś matka
śpi z czołem przy szybie i z bólem w karku.
plecionym sandałem depcze złapany w barwną sieć
komplet do badmintona. to nawet zabawne, sandał w kwietniu.
pożałowała go właśnie, stary piździ klimą po nogach.
ma nadciśnienie, tak się tłumaczy. słychać
jak na łydkach rośnie gęsia skórka. zapowiadali,
że odczuwalna dwadzieścia pięć.
szukają apteki, młody skaleczył kolano.
tędy i tędy, choć nie do końca jesteśmy pewni.
w głowie mamy dym,
przeterminowaną młodość. oranżadę w nosie.
myślę, że wpuściliśmy ich w maliny,
w objazd, w biało-czerwoną tasiemkę z pułapką.
skąd mogliśmy wiedzieć, ostatnie dni
spędziliśmy na wypatrywaniu chwili,
która mniszki lekarskie układa w kształt kuli.
nie wiem, czy już to tutaj mówiłam, czy nie, ale chętnie poczytałabym Ciebie w szerszej i dłuższej formie. może można gdzieś?
ReplyDeletena słowo badminton wyświetla mi się pewne podwórko. kasztanowce i lotki notorycznie przelatujące ponad ogrodzeniem. i sandały na podkolanówki ;)
tu jest najszerzej i najdłużej :)
Deletebadminton to słowo-klucz! pamiętam jak się grało do późnego wieczora, do momentu, w którym jeszcze było widać lotkę. a czasem przelatywał nietoperz i jeszcze bardziej utrudniał sytuację.
Obserwuję. Ludzi. I dziwię się i zastanawiam. Przecież każdy ma swoje sprawy, przyzwyczajenia, lubości i nielubości. Ilu ludzi już było, ilu jest, ilu będzie. Historia pamięta tylko niektórych. Reszta mija w zapomnieniu. Czasami tylko jakiś urywek z obserwacji, jak Twój...
ReplyDeleteu mnie urywki bywają uniwersalne, może sporo tych "niektórych" zostanie między słowami
DeleteJuż pełno kul z mleczy powstało. Nie zdążyłam nawet upleść wianka. Kul nie zdążyłam zdmuchnąć przed wiatrem. Przed kosiarkami, co nowy porządek trawników przed "jutrem" ustalały...
ReplyDeletewianki mnie też ominęły. czarne paluchy od białego mleka.
Deletesolarne lampy może będą jak mniszki lekarskie. poukładane na stosach doniczek.
ReplyDeletez których będzie ubywała ziemia.
i czas.
czas ubywający z doniczek... to byłby piękny obraz!
DeleteWyjazdy rodzinne są bardzo niebezpieczne i nieodwracalne w sensie poznawczym.
ReplyDeleteKiedyś bałabym się wpaść w pułapkę wiecznego objazdu, bo myślałam, że jest jakiś cel jazdy.
Zachwycam się Twoim pisaniem i za każdym razem widzę film.
to prawda z tymi wyjazdami-niby nic, ale wraca się i pamięta pewne sprawy ze zdwojoną siłą. podróżne kamienie milowe. obawiam się takich objazdów.\
Deletemoje pisanie ostatnio więdnie, szukamy siebie nawzajem-ja i słowa.
mniszki... przypomniałaś mi majówkę z Polski
ReplyDeleteW majowy weekend olbrzymie korki, auta jak naparstki kryją dwa pasy nad morze
a teraz nie mam majówki i gut :*
wszystkie te ustawowo wolne dni są jakieś podejrzane
Deleteniedlugo boze cialo
Deletekolejny zwariowany weekend
mhehehehe, uwielbiam Cię :D I to jak koleś przypiździł po girach tej babce. I to jak widzisz pewne rzeczy, które widzą wszyscy jednocześnie nie widząc nic. A Ty widzisz tam wszystko. <333
ReplyDeletea ja dużo myślę o twoim Berlinie ostatnio. wiesz, że te zdjęcia są niesamowite, prawda? :< tak jak te z lasu. trochę jestem dumna, że cię znam.
Deletepiszesz świetnie
ReplyDeletedla odmiany pozachwycam się drugim zdjęciem.
myślisz, że dla odmiany? :)
Deletedziękuję
uwielbiam Twoje zdjęcia. słowa też. ale obrazami zawsze jakoś urzekasz mnie podskórnie.
ReplyDelete:)
Delete