godzina niknięcia ścian
zobacz: jakiś pojeb strzela do jaskółek. mapa miasta
wybrana na serce mozaiki całkiem znika pod koniec dnia.
nic dziwnego, że masz w ciele najciemniejszą z ulic,
jakiś asfalt, co przegrał ze słońcem, kilka bram
i żadnej otwartej na oścież. jeszcze będzie tak,
że wejdę w linię strzału, być może w tym czarnym
tiszercie, a ty będziesz ćwiczyć to miękkie „dobranoc”,
zbędnie słodkie jak wierzch tabletek. tam dom twój,
gdzie słychać jak mrugam, gdzie jeszcze dotykam
twoich kapci, gdzie nie przychodzisz z plastrem a kurz
ma całkiem sporo czasu, by sypać się do ust
Potrzebny mi specjalista od poetyckich szyfrów ;)
ReplyDeleteto bardzo osobisty wiersz. droga do jego pestki może być trudna.
Delete