kolekcja kamieni


śniło mi się patrzenie na koniec, szczytowe ściany domów
w nieco innym świetle niż zwykle. na czas końca
rozdawano nam jabłka do zagryzania lęku
─ zielone i bez skaz. powolny ruch ku górze
zaczął się od rzeczy najlżejszych: od papierków,
od pajączków, różowych pęcherzy,
które wyjęliśmy z ryb już po śmierci kotów
i mogły leżeć w trawie do dziś. dla tutejszych
najdziwniejszy okazał się dzień bez rytuału:
niezassane wymiona, ciche agregaty
─ w ostatnich godzinach nie trawiliśmy mleka
wymyślonego przecież na inne okazje.
ktoś dał nam jednak znać, że istnieje schron
na wszystkie rzeczy, które mają o nas świadczyć;
wybrałam kolekcję kamieni i łyżeczkę:
rośnij duży, okrąglutki, przyszły świecie, jedz

Comments