dzwonię do matki, a potem piszę wiersz



nie pamiętam zapachu pierwszego mieszkania,
ale zapach pierwszego McDonalda w mieście
przywołuje się sam. otłuszczone dłonie
wycieram w tapicerkę z hipnotycznym wzorem
i każę się wysadzić przy nieznanym bloku,
na nieprzeliczony chodnik. kiedy wrócę
po słonecznych blikach odbitych od okien,
po dźwiękach tłumionych łonem i po śladach,
które już prawie wyschły kreślone na szybko
małą, soczystą śliwką, będę obca.

matka, której dzień minął jak pięćdziesiąt lat,
spyta: czyje jesteś, dziecko? wyjmie kartkę,
by zanotować numer, który zmyślę

Comments

  1. Wiadomo, że odbiór może się różnić od założenia, bo każdy odbiera wiersze ze swoim doświadczeniem i historią, ale mnie ten wiersz bardzo wzruszył i poruszył. Przypomniał mi, że moja mama jest coraz starsza i coraz częściej choruje...

    ReplyDelete

Post a Comment