pojemność dzioba


to jak zastać kogoś jeszcze w kryjówce u gołębi,
przywieźć z wycieczki tę samą pamiątkę,
co jakieś inne dziecko: biały sandał Barbie
podniesiony z czarniutkiej kałuży. ze ścian garażu
nie zmyjesz naszych cieni, tego wzoru na taniec
bez figur, co otworzą i zamkną trudny układ.
byliśmy tu na krótko, potem urósł w nas owies:
ten sam, który kiełkuje przez nosek martwej myszy.
ptasia kaszka, drobnica, pikuje nonszalancko,
bo taki lot wybiera na chwilę przed atakiem.
padnie na jednego: śmierć to pojemność dzioba – 

otwiera się na nas droga rozmiękczona deszczem,
i słońce rozlane po wnętrzach cudzych domów.

Comments