reportaż z odjazdu
wróżę nam jesień z czerwonych od wiatru dłoni, z zajmowania miejsc po słonecznej stronie tramwaju. autobusy pocą się od środka, zasnuwają szyby mgiełką i wszystkie światła miasta wyglądają jak matowe mozaiki. kłócę się z wiatrem o twój parasol. pociągam nosem a noski butów przestrzegam przed kałużami. 'dobry dzień na zdjęcia' odczytany z moich myśli. reportaż z odjazdu ma żywe od deszczu kolory. biorę oddech z zieleni liścia na całe 6 dni. odjeżdżasz ot tak. prawie jak metaforycznym tramwajem nach danzig.
miłe niespodzianki na starych ścieżkach. ech, pomidorowe okna! przypomniały się pewne plany niezrealizowane przez opieszałość lub brak wiary w siebie. wraca się jednak, całe szczęście. gdzieś przepadła tylko cała masa słów, do których chciałoby się jeszcze kiedyś wrócić. wypowiedzmy nowe.
no i 85, matko, kiedy to było! jestem dziś retrospekcją.
baba z brodą i z pluszowym niedźwiedziem. wcale nie z cyrku.
Jak na złość kiedy wysłałam komentarz, ukradło mi internet.
ReplyDeleteLeciało to mniej więcej tak:
Odpisuję z uciechą pod akurat Twoimi słowami o pomidorowych oknach!
Być tutaj: byłam, ale nie aż TAK niesamowicie. Czyli wpadłam tu od razu po tym, jak dostałam informację, gdzie Cię można znaleźć. Gdybym tu kiedykolwiek zawitała przypadkiem wcześniej, zapewniam, że już byś o tym wiedziała - Twoje zdjęcia rozpoznam z kilometra na węch, słowa tym bardziej!
Pokuszę się o analogię i stwierdzę, że tu też (mimo wielu niepewności, niezadowoleń i nieobecności) jest chęć szepnięcia do siebie, że może jest tak jak ma być i być powinno. I odkurzanie starych znajomości w tym bynajmniej nie przeszkadza!
Okej, niech zgadnę: ostatni rok studiów = 24 godziny na dobę odpieranie od siebie chęci pisania petycji o wydłużenie jej do 36 godzin, pragnienie posiadania tego za sobą i pragnienie zatrzymania czasu jednocześnie?