wystające miejsca


skąd się biorą liście na parkingach przed hipermarketami, gdzie ani ułamka drzewa? miodowe buty, miodowy mokry pies. idę i wącham przejrzystość powietrza. umiesz pokochać to miejsce bardziej? zdołam cię tego nauczyć? spróbuję. 
te ciepłe swetry, które owijają nasze ciała tak szczelnie, zawadzają ostatnio o wystające miejsca. miasto zbiera zachłannie kolorowe włóczki jak wskazówki na trasie niezrozumiałych podchodów. tędy będziesz mogła się wycofać, kiedy już zostanie na tobie ostatnia poskręcana żałośnie nitka. ale może to nigdy nie nastąpić. możemy bardzo długo obnosić się z dziurami po kolczastym drucie, zaczepnej klamce, suchej gałęzi. ziejące jamy w swetrach, w ciałach. bez nich nie pokażemy się już publicznie. będą oswojone jak groźne rasy psów, które nie każdy potrafi ułożyć. my potrafimy. szukamy odpowiednich komend by mówić językiem braku i jakoś szyć-mając do tego dwie lewe ręce.

głupi żart, śmieszny zbieg okoliczności. marsz pogrzebowy pod moją mgr, z głupia franc, z cichą dedykacją od nieznajomego po drugiej stronie kabla. jestem przerażona. nie chcę niczego sprowokować.

w nocy pogryzło mnie dzikie, niezidentyfikowane zwierzę.

szwedzkie filmy malowane są na pastelowo.



Comments