puzzle z samym niebem
— Pojedźmy może pod pawilon handlowy. Te zadaszenia między sklepami mają taką drewnianą podsufitkę, pamiętasz? Jeździliśmy tam na rowerach. Miała taki intensywny żółty kolor i zapach.
— Co ty gadasz?
— Nic. Mówię ci po prostu.
Tuż obok były działki, a wzdłuż nich biegła ścieżka zdrowia,
jedyna ścieżka zdrowia jaką widziałem w życiu. Dziś nic z niej już prawie nie
zostało. W miejscu, w którym znajdował się czerwony komin, nie ma dziś nic
ciekawego. Tylko tafla wody, czasem przepłynie kaczka. To właśnie jedna z
tajemnic mojego dzieciństwa. Jej też już nigdy nie wyjaśnię.
— Powiedz mi, proszę…
— Co?
— Czy z tobą jest coś nie tak? I nie chcę słyszeć haseł, że jesteś pisarzem,
że w związku z tym masz prawo nie ułożyć sobie życia, albo że potrafisz się
zachwycać płytami chodnikowymi czy spękanym asfaltem…
— No, potrafię. No, wiadomo. No.
— Tylko, że dla mnie to idiotyczne, ale, ale, nie przerywaj
mi, bo chodzi mi, kochanie, o to, że ty jesteś gdzieś w innym świecie, nie mam
nic przeciwko drewnianej podsufitce, ale ty pod sufitem masz coś nie tak.
— No, kurwa, wiadomo, ale dzięki temu piszę.
— Nie zgadzam się. Nie wciśniesz mi tej bajki. Wystarczy, że
pójdziesz na terapię. Nie radzisz sobie, wiesz o tym, z wieloma sprawami.
Psujesz relacje z ludźmi, ze mną psujesz bardzo. Nie zgadzam się na wersję, że
jeśli uleczysz swoje emocje, to przestaniesz pisać. Potrzebuję faceta, a nie
zakochanego w sobie świra. Pierdolę pisarzy. To chuje, kurwa, i idioci. Pijacy.
Informatycy nie sprawiają tylu, kurwa, problemów.
— Nie podniecaj się tak. Wiem, że jestem trudny, wiem, że
krzywdzę, nawet chodzi mi o to, że siebie krzywdzę najbardziej.
— Nie pieprz, błagam. Długo będziemy jeszcze oglądać tę
podsufitkę?
— Ale spójrz.
Skrzywiła się, ale spojrzała.
— No… ona kiedyś była biała chyba.
— Nie, zawsze była żółtawa.
— Przestań, bywałam tu codziennie. Dwadzieścia lat temu była
zupełnie biała.
— Żółtawa.
— Biała, do cholery.
— Kto tu jest chory?
— Ty.
— No dobra, ja. O czym gadaliśmy?
— O dupie.
juliusz strachota
cień pod blokiem mirona białoszewskiego
jestem jak puzzle z samym niebem do układania. w pięciu tysiącach części.
Comments
Post a Comment