o pościeli i przełomie



przypomniałam sobie moje śniade od słońca ramiona owijane na noc w kokon z chłodnej pościeli, która pachniała krochmalem. ramiona całe w piegach, sprężyste i przykurzone zwożonym całe dnie zbożem, z białawym, rozdrapanym placem po ugryzieniu komara rozrastającym się w stronę szyi. przypomniałam sobie strupy na kolanach, świeże, wciąż grubiejące od wewnątrz cichą pracą krwi. naruszone w kąpieli, wplątywały się cichcem w niepozorne kłaczki koca. nocą moje włosy wydzielały zapach wodorostów i nieprzejrzystych wód jeziora. mrówki, orientując się w sytuacji, zaczynały wynosić z mojej głowy po jednym ziarenku. każde z ziarenek było umieszczane w szczególnym miejscu. chodziło o to, by błyszczało w słońcu i ciążyło pod sercem tym duszącym pragnieniem nieznanego. 

dzieją się historie, snują się słowa, mówimy do siebie.
zwielokrotniło się we mnie wszystko co dobre.
top fajf [musiałam, żeby nie zapomnieć!]
kolejna odsłona kury.
51,30.
to jest sierpień w grudniu po niewielkim tuningu.




Comments

Post a Comment