rzadko tu wsiadamy
nocny autobus odjechał odsłaniając
dwie przystankowe koleiny i łachę piachu
wytrąconą pośrodku z dwóch mizernych kałuż.
pomyślałaś o morzu. przecież to bez znaczenia
gdzie sieją się brzegi i fale. rzucam swój cień
na ten mikrokosmos: jest czarny jak pojedyncze kamienie,
które skaczą spod kół by stworzyć na poboczach
nienazwane kolonie i klany. rzadko tu wsiadamy,
prawie nigdy. nie wita nas reklama z muskularnym carlosem
ani srebrny wieniec zakładu pogrzebowego hades.
gdyby nie ten wiatr, który nie zapisze się w historii,
pewnie nie znałybyśmy dźwięku rozhuśtanej na gwoździu deski
ani dźwięku, który wydają dziury po oknach
przepuszczając przez siebie noc w kształcie sześcianu
Cienie i muskularny carlos... no proszę
ReplyDeletecarlos poranny prześladowca
Deletewłaśnie Ci się udało wcisnąć mnie w tę przestrzeń.
ReplyDeletemam nadzieję, że nie jest ci duszno. mimo sześciennej nocy.
DeleteDobrze, że tak łatwo się rzuca i rozrzuca cienie. Ślad obecności.
ReplyDeletedlatego niepokoją mnie okołopołudniowe godziny. gdy cienia najmniej.
Delete"Noc w kształcie sześcianu" mogą chyba tylko tworzyć blokowiska ograniczające widok nieba.
ReplyDeletealbo szczerbate domy, w których nikt nigdy nie zamieszka
DeletePiękne!
ReplyDeleteWszystkiego dało się dotknąć.
nabrało zatem tożsamości, dziękuję :)
DeleteUwielbiam zdjęcia, na których cień człowieka jest od niego znacznie, znacznie większy. Wyobrażam sobie zawsze, że rzeczywista sylwetka człowieka to to, co widać, a jego ogromny cień to to, co ukrywa, jego myśli i niewypowiedziane nigdy na głos słowa.
ReplyDeletechcę myśleć, że jest właśnie tak, jak piszesz! wyobrażam sobie, że w cieniu są też wszystkie zdjęcia, których z różnych powodów nie zrobiliśmy. cały bagaż hipotetycznych momentów: jakby każdy nasz cień składał się z małych punkcików pełnych treści, tworzących plamę. niczym gazetowy druk.
Delete