uprowadzenie trzepaków
wyświetlili odjazdy. czarna tablica jak to domino,
które nigdy nie służyło do gry polegającej
na liczeniu białych kropek. to nawet ten sam dźwięk:
słodkawy u podstawy, podobny do zgrzytania
zębów o trzeciej nad ranem. co nam pozostaje?
musimy odjechać. trzepaki wyniesiono cichcem, upchnięto w pawlaczach
(pewną trudność musiało sprawiać
manewrowanie bryłami betonu podczas uprowadzeń).
nie wiadomo w czyich mieszkaniach przetrzymuje się dziś
te wszystkie rury wciąż ciepłe od naszych dłoni,
wyślizgane z zieleni,
i czy warto czekać co rano aż z miejsc po siniakach
popłynie święta krew. mówię, że w suwałkach
pewnie nic nie ma, prócz czterech na minusie.
jakie to kuszące i krótkowzroczne, słuszne i zbawienne.
ostatecznie pojedziemy donikąd przez warszawę.
Niewątpliwy symbol najlepszych czasów :)
ReplyDeletezapach metalu na rozgrzanych od fikołków dłoniach :)
Deletezachwycający minimalizm u Ciebie i słowa, i świetne kadry...
ReplyDeletepodwójnie urosłam
Deleteostatnia fotografia!
ReplyDeletewidok, który niepokoił. mi też jest do niej najbliżej.
DeleteTrzepaki w pawlaczach kojarzą mi się z odkurzaczami. Specjalnie tak napisałaś, prawda? :) Poruszyłaś we mnie pokłady wspomnień, aż kurz się uniósł. Trzepnęłaś mnie jak stary dywan. Teraz patrzę na ręce i dziwię się, że nie ma śladów. Dorosłość zagoiła siniaki, otarcia i strzepnęła spódnicę...
ReplyDeletenie myślałam o odkurzaczach, ale od teraz już będę. masz wspaniałą wyobraźnię! a ślady-może przyjdzie taki czas, taka aura, takie światło, że będzie je lepiej widać? niech kurz opadnie.
Deleteściskam
Są na obrzeżach miast wielkie magazyny z trzepakami,
ReplyDeleteSą sale pełne gumy do żucia i oranzady z krahla.
Wszystko tam mają.
Ludzie myślą, że to magazyny biedronkowe, no bo skąd mogliby wiedzieć, że nie.
Czekam, może droga przyjdzie po mnie, jak nie, to zostaję.
Wspaniałe słowoobrazy! Dobrze mi.
można by pojechać tam nocą tylko po to, żeby naoglądać się wszystkiego przez dziurę w falistej blasze, nabrać pewności o istnieniu minionego i wrócić pod wiatr (a wiatr wciąż jeszcze chłodny). przychodzę i przynoszę koniec drogi. jak koniec wstążki.
Deleteświetne zdjęcia, niezwykłe...
ReplyDeletedonikąd przez Warszawę!
łódzki dworzec oferował dokładnie taką podróż :)
Deletepięknie słowa składasz, pięknie zdjęcia dokładasz...
ReplyDeletetak doskonale opisałaś grozę wojny u mnie, w komentarzu... dałaś do myślenia, znów właściwie.
sięgnij po Aleksijewicz, ja tylko powtarzam za nią :)
Deleteładne to, bardzo.
ReplyDeletenostalgiczne wspomnienie dzieciństwa spędzanego na trzepakach.
świat widziany oczami dziecka... które dorosło...
jeszcze nie dorosło do końca, ale... tak, ma w sobie świadomość zmian
Deletea jak zechcą uciec? czy będą biegły na oślep na chwiejnych nogach? zapewne rozbiją asfalt na miazgę betonowymi kopytami.
ReplyDeletechciałabym zobaczyć galopujące trzepaki. ale one, zdaje się, stosują tę niezauważalną ucieczkę-"rok po roku-cal"
DeletePrzez cały tydzień ich szukała. Myślałam ,że niema ani jednego i nawet nie zauważyłam kiedy zniknęły. A tu bach jeden stoi pod domem. Samotny, bo wszystkie dzieci z okolicy dorosły a dawne mamy, teraz babcie nie maja siły trzepać dywanów.
ReplyDeleteLubię gdy zainspirowana przez coś/ lub kogoś przez chwile inaczej oglądam świat. Dzięki
pochowały się, prawda? smutny, ginący gatunek. zresztą tak jak dywany.
Deleteciekawa jestem jak wyglądałoby trzepakowe dzieciństwo wyjęte spod twojego pędzla. ja widzę je na szaro-zielono (z żółtymi plamkami, takimi jak te spod powiek, od zbyt długiego patrzenia w słońce)
Tez byłam ciekawa i potraktowałam powyższy komentarz jako wyzwania/inspirację. Zapraszam na mojego bloga http://nieskonczonyobraz.blogspot.com/2014/04/trwanie-trzepakow.html
DeleteO tak, ostatnie zdjęcie przyciąga swoim niepokojem, aż rodzi się pragnienie ażeby stało się rzeczywistością tu i teraz. Donikąd wzywa, lecz całkiem krakowskie... Może kiedyś łódzkie, warszawskie..?
ReplyDeleteto najmniejszy park, jaki znam. łódzki. białe ławki i przypis do nich, w przypisie niepokój. wszystko, co niedookreślone zawsze zuchwale kusi. dlatego "donikąd" z geograficznym epitetem chyba jednak trochę blednie.
Deletegdzie jest twoje "nigdzie"?
Moje nigdzie? Tam gdzie tramwaj mnie zaniesie, tam gdzie biegną rzędy szyn, żelazne drogi. Wiele jest tych "nigdzie"...
ReplyDeletelubię jak niosą mnie tramwaje. każde miasto mogłoby mnie nieść tramwajami do "nigdzie"
DeletePociągi są również magiczne, groza stali, żelaza, siła pędu i wolność...
Deletei torowe zakręty, które czuć pod plecami. i włosy przez pociągowe okno. pojechałabym gdzieś...
Deletechaotycznie się witam.
ReplyDeletei przybywam chaotycznie przez Warszawę.
uprowadził mnie jeden trzepak. z widokiem na zachód.
było pięknie.
las też oddycha. powyżej.
zbieraj okruchy przedwiośnia. a potem lata.
odkładaj. na kiedykolwiek.
piękna opowieść równoległa. oddychajmy z lasem.
Deletez przypadku. i z chaosu.
Deleteoddychajmy
niech las będzie z nami.
oh te Twoje zdjęcia zachwycają wciąż
ReplyDelete