południowy wschód
boję się, że miejsca
zmieniają się pod moją nieobecność
a nawet na pewno wiem, że tak jest
tylko patrzę pod nogi i trochę udaję
sale gimnastyczne w gimnazjach
stały się sterylne i nie pachną materacami
wygniecionymi przez cherlawe plecy
ze skoliozą, z brązowymi plamkami na kręgach
stołówki przestały podawać
ryż z truskawkami i śmietaną.
w ogóle ryż nie lepi się już w bryły
a herbata stygnie nie pękając na wierzchu
boję się, że miejsca
całkiem przestają mieć znaczenie
że zawiśniemy wszyscy w jasnej kuli światła
że ktoś odkazi nam z piachu
poobijane kolana
niesamowite.
ReplyDeletea to tylko wyimek z moich codziennych strachów
DeleteAle napisałaś!
ReplyDeleteCzuję, że wystarczy, przestać patrzeć na miejsce, a ono już się zmienia, pozornie wyglądając tak samo. Dawne miejsca straciły nas, straciły to, co z nas miały. Ulegają nowym wpływom. Nie podtrzymujemy ich życia.
Mam nadzieję, że to co my dostaliśmy od miejsc, jest nienaruszalne, siedzi i nie zginie.
Boję się tam zaglądać....
mam za dużo takich miejsc. przerażają mnie niepilnowane zegary, nieużywane łóżka, niebulgoczące rury-puste mieszkania. a od kiedy przestałam bywać w Bieszczadach panicznie boję się tam pojechać. szkoły, do których chodziłam funkcjonują pod innymi imionami, zmieniają się nazwy ulic, kurz osiada na książkach. wymienia się okna na nowe, zamiata kąty, pozbywa wydeptanych dywanów a ja oddycham coraz szybciej. nigdy nie myślałam, że będę kiedyś taką sentymentalną ślamazarą.
Deletemyślę, że to co my dostajemy od miejsc, ta cała przestrzenna intertekstualność, została już w coś przepisana/przemyślana/przetransponowana w jakikolwiek sposób. to wszystko chyba nie zginie, chyba nie może. nawet jeśli będzie gdzieś siedziało nieuświadomione i bardzo po cichu.
(uwielbiam wszystkie twoje wizyty i wszystkie ślady po nich)
skąd tak dobrze znasz moje lęki??
ReplyDeletezbiory naszych lęków muszą się gdzieś przecinać
DeleteTa oczywistość mnie wciąż zdumiewa - przyszłe dzieci będą wspominać odkażony świat, tak jak my trzepaki i zapach sali gimnastycznej. Będzie im to wspomnienie opadać w środku, jak puch.
ReplyDeleteWciąż tu wracam i wracam.
ReplyDeleteMyślę teraz o miejscach, które umarły dla mnie. O bardzo ważnych miejscach, o których najdrobniejsza nawet myśl wprawia w drżenie. Żyją tylko w środku i nie popsuły się. Gdy tam przyjeżdżam, coś strasznego chwyta mnie za gardło, bo są zupełnie puste i nie wążne.
Bardzo mi się podoba :*
ReplyDeletecieszy
DeleteŚwietny tekst i klimatyczne zdjęcia
ReplyDeletetym razem jakoś do siebie przystają :) dziękuję
Deleteuwielbiam.
ReplyDeletefajnie!
DeleteBrak słów. Poczułam zapach materacy i ryżu z truskawkami. I odkażanie kolan.
ReplyDeleteWow. (okropnie brzmi to słowo, ale naprawdę nie mogę żadnego sensownego znaleźć)
ważne, że w środku się zadziało. na zewnątrz mi też nigdy nic nie wychodzi.
Delete