kokony




dziewczyny leżą w koleinach dróg, widoczne tylko z dronów,
z pociągów jadących do miast. maj skończył się za szybko,
teraz czerwcowy pot, pobudka much, śpiewanie,
którego dłużej nie stłumią jeziora. czas wybierać,
w jaką skórę przecisnąć teraz ciała, jakie lepić domy
(żeremia? gniazda? kokony?). za chwilę przyjdą chłopcy
rozognieni całym dniem spędzonym w trawach, głośni;
odsieją włosy z piachu, zbadają zgięte źdźbła i pójdą
za pianiem sarnich matek. w lesie nic już nie widać,
ale śmiech rozchodzi się szybko jak mgła. szybciej,
te lekcje wuefu nie były przecież po nic;

nie było was tu, gdy ktoś spyta

Comments