aport

wieści sączą się do nas przez czarne odpryski wanien: 
jest za głośno, by na siebie polować, za pięknie,
by stawiać tu ambonę. w miękkich tunelach kabli
wciąż nie zapadły decyzje o awariach, jeszcze nie płoną
choinkowe łańcuchy kupione za bezcen: jesteśmy bezpieczni.
jeśli czegoś życzymy, to bicia przez poduszkę, ciszy,
w której można nasłuchiwać pod drzwiami,
czy głodni zdobyli kody do klatek, by przyjść i zjadać
nasze jedzenie z pudełek, rozwożone po mieście nocami,
porzucane na wycieraczkach. pies nie widzi patyka –
woli mieć na oku uniesioną rękę, przewidywać sprawy,
nim te nabiorą rozpędu. pod kopułą, która co dzień pęka,
warto mieć przecież jakąś strategię: uchylone okno,
ulubiony kolor, zabawkową strzelbę.

Comments