czarne balony

ustaliłyśmy, że należy powstrzymać się
od tanich skojarzeń. po drugiej stronie ulicy
mieszka baloniarz i pewnie wręczył ten czarny pęk
komuś o niepewnych dłoniach.
spotykam jednak mojego braciszka, opowiadam mu o wszystkim,
skanduję sylaby, przesadnie intonuję,
wznoszę się i jest to trasa, którą znam:
prowadzi między obce bloki, w nieznane place zabaw,
na których nie bawiłyśmy się
w nic przesadnie okrutnego, w każdym razie
na chodniku nie zostały ślady.

braciszek twierdzi, że widział już kiedyś
podobną czerń, że te balony
ktoś musiał bardzo ostrożnie obłożyć mchem
zdjętym ze ścian kinowych sal, że można
włamać się tam niepilnowanymi drzwiami
z podcieni parkingów i niech lepiej wystarczy nam
taka bezpieczna ciemność, leżąca za skrzyżowaniem,
za skrawkiem parku, daleko na południe
od piwnic otwartych na nasz trucht

Comments