dziewczynka i lis


"Dziewczynka, która połamała krzesło, wyprowadziła się do lasu. Zamieszkała w przestronnej, wygodnej norze, pewnie po niedźwiedziu, i spała w niej na posłaniu z suchych liści. Nie wzięła z sobą zeszytów ani budzika. Żywiła się orzeszkami laskowymi jak wiewiórka. Orzeszki rozłupywała za pomocą kamieni. W lesie mogłaby wrzeszczeć bezkarnie, ale nie wrzeszczała, nie miała ani powodu, ani chęci. Dowiedziałam się o tym wszystkim, kiedy zobaczyłam ją na obrazku w jakiejś książce, wędrowała leśną ścieżką ubrana w moją zieloną sukienkę. Na innym obrazku tą samą ścieżką maszerował na dwóch łapach lis. Lis miał wesołe spojrzenie i wzbudził we mnie zaufanie. Domyśliłam się, że są przyjaciółmi. Namalowałam ich kiedyś na kartonie z bloku podczas lekcji rysunków. Szli między drzewami, trzymali się za ręce, uśmiechnięci i podobni do siebie prawie jak dwie krople wody — prawie, bo lis ciągnął za sobą rudą kitę, która mu się rozmazała w mokrej zieleni. Mój obrazek był nie na temat, jak zwykle. Nie miał związku z wyzwoleniem Warszawy. Dzięki temu mogłam go sobie zabrać do domu i trzymać na stole do odrabiania lekcji. 
Lis uważał, że nie warto się odgryzać ani walczyć. Zdarzało się, że z jajkiem w pysku skradzionym z kurnika przy leśniczówce uciekał, aż się za nim kurzyło, ale nie dlatego, żeby się bał. Nie bał się niczego. Uciekał z rozsądku, bo leśniczy strzelał do niego z dwururki. Lis był przekonany, że uciekając, wygrywa łatwiej, niż gdyby walczył. Dzięki temu, że nie walczył, miał jajko i mógł je zjeść. Nie dusił kur. Tylko kradł jajka. Nie czuł się winny, sumienie miał czyste, przecież był lisem. To nie on wymyślił kurnik, jajka i dwururkę. 
Nauki lisa przydały mi się wiele razy."

Magdalena Tulli, "Szum"

Comments