zmiana czasu


wiatr mierzę drżeniem latarni, lecz nie wiem jak zmierzyć czas,
zwłaszcza, że spęczniał od środka i wyrósł nam jak kurzajka
dodatkową godziną. znasz tory wrośnięte w osiedle:
pod brzozy wtoczył się pociąg i my powinnyśmy tam być,
na purpurowych fotelach wysiedzieć sobie tę próżnię
końca letniego czasu. wszystko, co wiozę ze sobą
mogłabym tutaj zostawić, by w kuchni z widokiem na drzewa
spokojnie tłumaczyć znaczenia refleksów odbitych od okien
na język tubylców. niechby ktoś to rozkradł, wziął jak swoje,
rozwiózł po świecie, pukał do drzwi, sprzedał tanio,
bo już się sobie nie przydam, jutro zmienię postać,
będę chłopcem o jasnych włosach i wysuniętej żuchwie,
trochę wkurwionym na czas, bo ile ma jeszcze czekać
nim dorośnie do własnych perfum? na razie podkrada ojcu
żółtą wodę kolońską bez nazwy, lecz wcale nie ma pewności,
czy poczujesz, że tutaj stoi zanim rozniesie go wiatr

Comments