slow-mo


drzewo karmiło się strachem, wołało o trzeciej
chłopców, którzy swój sen posiali za płytko
bo w kłaczkach dywanów, w makatkach, w kwiatach
− jak kulki styropianu. widziano ich potem
na nieostrych skanach zdjęć, bez twarzy,
jakby złapanych w biegu przez auto google maps
jadące przez włocławek. nikt nigdy nie pytał,
co powiedzieli siostrze, by zgodziła się iść
z nimi, zamknąć oczy i liczyć bez oszustw
do co najmniej stu. noc parcieje, chłopcy
i prószy na ramiona matek pomniejszonych
o dni spędzone na wypatrywaniu, matek
w koszulach z domieszką bawełny, z garbami;
nikt tego nie zbierze, nie odeśle,
paczki z pyłem cofnięto lub przechwycono w drodze.

dolina pęka od wschodu − zbiegamy w dół
na niekończącym się slow-mo, w obce ramiona

Comments