stardust
że rzeka pachnie ostatni raz w tym roku,
poczułam przy drzewie oznaczonym kropką
i liczbą 53. pusta piłka uderza o kij
i mógłby to być nawet dźwięk dopasowania,
chorej dotąd kości, która nagle znajduje
tłusty i miękki łuk stawu. słońce dojrzało,
ale wiemy, że na krótko, że zwodzi się nas,
a dzikie kaczuszki wyklute w październiku
nie przeżyją skutków pomyłki. chłopcy grają
najlepiej jak potrafią, ich dziewczyny noszą
najlepsze ubrania, ale w jasnym świetle lamp
wszyscy zrzucamy z siebie kurz, białawy pyłek,
który też mógłby coś dla nas udawać, tak opadać,
by usypywać się w fałszywe ścieżki, mylne znaki,
w trop gubiony przy brzegu, słaby jak mokra kreda
i przezroczysty dla wszelkich pościgów
Comments
Post a Comment