dożynki
wycięte z kartonu drzewa na deseczkach
niesione, następują po sobie, a ja mącę lepką pianę wody w miejscu śmierci ryby
kto wyłączył na dobre przepiórczą latarnię?
kto mocno zacumował tę małą łódź na rdzę?
w nocy przyśnią ci się pewnie dożynkowe kukły:
słomiana podwójność, wyjściowy męski komplet
bez śladu po człowieku i farbujący trawę
na pogrzebową czerń w trakcie długich deszczów
strup moczy się w jeziorze, potem puszcza soki
jak najbardziej miękka z dyskontowych malin,
czerwone ma ostrzegać, a szlaban ułożono
z ciemności rozmytej dzikimi ogniskami
ktoś przedwcześnie wyjął z łupin kasztany albinosy:
chodźmy to opłakać lub chodźmy to zapomnieć;
na gminnej zabawie zamówię u muzyków
kilka naszych piosenek z czasu nieistnienia –
ludzie będą to tańczyć, jakby mieli do tańczenia
po dwie dodatkowe pary nóg, jakby wcale
nie kończył się sierpień; jakby kończył się świat
Comments
Post a Comment