jedną nogą w jesieni



nie wiem skąd te żółte liście wokół lipcowych kałuż. już? tak szybko? któreś drzewa starzeją się szybciej niż inne. dogadalibyśmy się. puszyste trzmiele szukają schronienia przed upałem pod moim dachem. to już trzeci, któremu trzeba było wskazać drogę powrotną. tutaj wcale nie jest lepiej niż tam. i tak w kółko. znam to przecież. może to po prostu nagły zryw, jak zrywy chorobowe, przed upadkiem w jesień. ty też jesteś jak na wpół otwarty kasztan. a ja piję herbatę z miodem i cytryną. 

na boga, wstęp do mandragory powinien być oddzielną piosenką trwającą te 4:39, może nawet bez słów? nie wiem co tam jest konkretnie, ale słyszę swoje kroki, wszystkie te, które już postawiłam, i granat wieczorów, i bladą szarość świtów. kosmiczna synteza, nie mów, że nie! i wino, i osty. 

teraz może Antośka. syreni śpiew pod gotowanie obiadu. 

Comments

  1. a co Ty jak ten podstępny pająk , zaczynasz już snuć wizje jesienne...zaczekaj jeszcze

    ReplyDelete
  2. ja mam jesień we krwi. to nie podstęp, jawnie snuję!

    ReplyDelete

Post a Comment