zeszyty podróżne




dzikie gęsi zawsze wyglądają w locie jakby śpieszyły się do ważnych ale nienazwanych spraw, o których lekkomyślnie zapominają z pierwszym podmuchem powietrza pod skrzydło.

opuszczona stacja benzynowa w niebiesko-czerwone, jaskrawe kwadraty. brak, skorupa, schemat bez treści, i to wszystko natarczywie dopraszające się o uwagę. nieistnienie bywa bardzo ironiczne.

szkielet domu na polanie. żadne z okien nie wychodzi na las, który miałby tu przecież sporo do powiedzenia. każdemu.

łucja jak świetlisty most między czasem a czasem. ten wyjazd pełen jest mostów.

rezerwat parkowe i dwóch mężczyzn oczyszczających ogromny staw. to już kiedyś było, już się zdarzyło kiedyś. Edmund, Witek i paw w domyśle, ze śmiercią w ogonie. powinnam jak najodpowiedniej narysować ich słowami. ze skrzydłami lub bez.

ten kraków to czekoladowa kawa, szorstkie ręczniki, truskawki i niemożliwie domowy zapach pościeli. to schody skrzypiące nie pod każdym krokiem i ukośny strop, który nie przytłaczał. solidny stół, od którego nie chce się wstawać i głos Krystyny Prońko niesiony w deszczowym powietrzu. 



Comments

  1. Lubię Twoje kadry, bardzo. Jest w nich coś mojego, taka mała intymna strefa.

    ReplyDelete

Post a Comment