topielczyk


pływalnia ma jeden rząd okien. oglądamy słońce
tylko przez godzinę, jest słodkie. obok tonie chłopiec,
ale po cichu, więc nikt nie chwyta go
za piankowy przegub. gdyby dorósł, chodziłby ulicą
Nawrot albo Rewolucji z dłońmi miękko złożonymi
w gniazdko. albo inaczej - może woziłby chleb,
ciasta z lukrem, kiełbasiane pęta po wsiach
dzikich jak mirabelki, rzadko myłby włosy
a matki żeniłyby go zaraz ze swoimi dziewczynami,
które wcale nie widzą się w sukniach, wolą raczej
bluzki z cekinami i żółte rajstopy, chodzić przez rosę
w stronę białej bryły sklepu na domofon,
gdzie chłopcy stoją w rozkroku, pachną sianem i można
ten zapach wdychać, milczeć do nich ważne słowa
i przykrywać je tymi bez znaczenia, jakimś "taaa, jasne",
śmiechem wyjmowanym z gardła dzięki mocnym wiśniom,
które zostaną w redlinach warg, na sino

Comments