znaczki z królową
One pochodziły z rodzin mieszczańskich. Ta prawda, która dotąd mnie omijała szerokim łukiem, będzie towarzyszyć mi w tej podroży. Jednej z nich, Marianny, już nie zapytam jak to jest wychowywać się w Warszawie lat 40. Jak na nią wpłynął widok powojennych kamienic, czy mieszkała na Pradze, czy na Woli? Czy jej ojca uznano za zaginionego w trakcie powstania? Jedynaczka, która razem z matką uciekła na prowincję z centrum wszechświata. Brzmi absurdalnie i takie pewnie było. Miała coś mieszczańskiego w sobie - tę klasę, wyciszenie, otwartość, ale i mądrość. Ten brak krzykliwości, którą cechowało się większość wiejskich dziewek i małomiasteczkowe, wścibskie panny. Może dlatego mówiła mojej babci: »Jadziu, ja tu nikogo nie mam«. W wołaczu. I nie miała, bo ten, dla którego rzuciła stolicę, umarł za szybko zostawiając ją z dwójka małych dzieci. Nigdy do końca się nie ukorzeniła na nowym. Nigdy do końca nie potraktowano jej jak swojej.
Druga, Maria, wciąż żyje i pytana jest czasami: »Pani jest ze wsi?«. I czuje się zapewne urażona skoro odpowiada: » ja mieszkam na wsi, ale pochodzę z miasta, z Gdyni proszę Pani«. Ot, niepotrzebny nikomu drobiazg. I nikt jej nie pyta czy jeździła na plażę z rodzicami w niedzielne popołudnia. Nikogo nie obchodzi czy mieszkanie w kamienicy było na drugim, czy na trzecim piętrze. Może mieli w domu komplet filiżanek na specjalne okazje. Zaledwie parę osób jest w stanie potwierdzić: jej brat zostawił rodzinę i wyjechał do Anglii. Pisał listy do siostry a na jej wsi wszyscy oglądali koperty i dziwili się że Anglia ma tylko znaczki z popiersiem królowej na tle: granatowym, czerwonym, zielonym - w zależności od roku lub okazji.
A ona przyjeżdżała rowerem z tej swojej zagnojonej osady do miasteczka niewartego splunięcia, w którym główna ulica pędzono codziennie stada krów i szukała tłumacza, bo listy pisano po angielsku. I tłumaczyłaby u samego diabla, jeśli byłoby trzeba, zdawkowe komunikaty: »przesyłam alimenty«.”
autorka nie ma bloga i twierdzi, że nie pisze. ale napisała, w pociągu, a potem podzieliła się ze mną. ja się zdziwiłam, bo tekst wydrążył we mnie tunel, tajemne przejście, którym do tej pory nie chodziłam.
autorka, która nie pisze, ale napisała przeczytała dużo więcej reportaży niż ja i osądziłam, że to widać w jej tekstach. z tym też się nie chce zgodzić, ale najsilniej protestuje, gdy mówię, że napisała świetnie. autorka jest uparta i nie lubi zmyślać. woli unieśmiertelniać. więc napisała.
Pysznie napisane. To, że autorka nie ma bloga i twierdzi że nie pisze, wcale nie znaczy że nie pisze wcale. Taki styl niewymuszony, bezpretensjonalny, lubię.
ReplyDeleteotóż to, nie znaczy. zaczepiam, żeby autorka sobie swoje "niepisanie" przemyślała i przestała się zapierać :P
DeleteA ja już chciałam pytać o autora i tytuł książki, z jakiej pochodzi ten fragment... A Autorka "nie pisze". Więc powinna. Bardzo chętnie przeczytałabym taką książkę.
ReplyDeleteczasami chyba nie trzeba przepisywać z głowy żeby w jakimś sensie "pisać", tak sobie myślę właśnie. chociaż z drugiej strony zapis to coś innego niż kłębowisko historii pchających się z głowy na świat.
Deleteautorkę znam od trzech lat i dopiero teraz postanowiła mnie zaskoczyć. siebie być może też. w każdym razie jest miło od tego, co napisałaś! ja pamiętam twoje słowa, białe na czarnym tle, w zupełnie innych przestrzeniach niże te tutaj i też bym do nich wróciła, tylko nie wiem jak-tyle minęło czasu. a może wcale nie aż tak wiele?
A intensive text coupled to a very nice picture, thank
ReplyDeleteintensive and calm at the same time, i think
DeletePokazując Ci ten tekst, podjęła ryzyko, że się dowie.
ReplyDeleteIntuicja na szczęście nie pyta o zgodę upartego umysłu:)
Deletechyba trochę chciała się dowiedzieć :)
DeleteI całe szczęście!
DeleteDzięki netowi można się sycić bogactwami, które ludzie mają w sobie. Można się rozsiewać po świecie.
To piękne.
Pięknie napisany tekst, bardzo chętnie przeczytałabym więcej.
ReplyDeletenie wiem co da się zrobić, ale jestem tego samego zdania :)
Delete